Zapraszam do omówienia wydarzeń 16 kolejki spotkań piłkarskiej ekstraklasy.
W premierowym spotkaniu tej kolejki Piast Gliwice podejmował na własnym obiekcie Termalikę Bruk–Bet Nieciecza. Mecz rozpoczął się świetnie dla gości, ponieważ już w 3 minucie gry po faulu Ariela Mosóra na Mesanoviciu sędzia wskazał na wapno. Egzekwujący jedenastkę Roman Gergel w tym przypadku jednak pomylił się i nie trafił w bramkę. Minut później do siatki trafił Damian Kądzior, jednak sędzia nie zaliczył bramki ze względu na pozycję spaloną byłego reprezentanta Polski. W ostatniej akcji pierwszej połowy defensywa Piasta popełniła błąd, który wykorzystał Mesanović, wyprowadzając gości na prowadzenie. Druga połowa spotkania należała jednak do gospodarzy. W 52 minucie świetne dośrodkowanie Kądziora wykorzystał Jakub Czerwiński i mieliśmy wyrównanie. Wreszcie w 71 minucie gospodarze ustalili wynik spotkania, a najsprytniej w polu karnym zachował się Patryk Sokołowski. W śnieżnej scenerii Piast pokonuje beniaminka z Niecieczy i awansował na 8 lokatę w tabeli. Bruk Bet tuż nad strefą spadkową.
Wisła Kraków gościła na własnym stadionie tegoroczną rewelację rozgrywek, Radomiaka Radom. Radomiaka, który przyjechał na Reymonta mając passę 4 zwycięstw z rzędu, dodatkowo nie przegrywając w lidze od dwóch miesięcy! Jak się okazało jedyny gol tego spotkania padł już w 6 minucie gry. El Mahdioui faulował w polu karnym najlepszego strzelca radomian Karola Angielskiego, a sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość celnie uderzając z 11 metrów. W 30 minucie spotkania sporo kłopotów bramkarzowi Wisły uderzeniem z okolic 25 metrów sprawił Abramowicz, jednak Biegański był na posterunku. W 39 minucie okazję dla Wisły miał Skvarka jednak nieznacznie chybił. Już w II odsłonie gry świetnym rajdem popisał się Leandro jednak uderzył w słupek i goście wciąż prowadzili tylko 1:0. W doliczonym czasie bohaterem Radomiaka został bramkarz Filip Majchrowicz który popisał się świetną interwencją po uderzeniu głową Klimenta, ratując swój zespół przed utraceniem prowadzenia. Radomiak pokonał na wyjeździe Wisłę i na dobre zadomowił się w górnej stawce tabeli.
W sobotnie południe w Łęcznej mogliśmy oglądać starcie dwóch Górników. Beniaminek z Łęcznej podejmował na swoim stadionie swojego imiennika z Zabrza. Mecz świetnie ułożył się dla gospodarzy. Po dograniu piłki z rzutu wolnego głową przedłużył Tomasz Midzierski, a bramkę zdobył lider Łęcznian Janusz Gol. Wystarczyło kilka minut by Zabrzanie odpowiedzieli, a fantastycznym uderzeniem popisał się nie kto inny jak Lukas Podolski. Drugi gol w drugim kolejnym meczu byłego reprezentanta Niemiec, czyżby były Mistrz Świata przełamał się na dobre? Niedługo później znakomita okazja do podwyższenia rezultatu dla gości, jednak Krzysztof Kubica, którego specjalnością są gole zdobywane głową uderzył tylko w poprzeczkę. Piłkarzom z Zabrza udało się strzelić bramkę do szatni, zagrywał Bartosz Nowak a z najbliższej odległości piłkę do siatki skierował Robert Dadok. W końcówce spotkania dobra sytuację na podwyższenie rezultatu miał jeszcze Piotr Krawczyk, jednak dobrze interweniował bramkarz gospodarzy Maciej Gostomski. Zabrzanie po tym zwycięstwie plasują się na 9 pozycji, zaś Górnik Łęczna wciąż czerwoną latarnią ligi.
Ciekawie zapowiadało się starcie Śląska Wrocław ze Stalą Mielec. Goście aż do tego spotkania mogli pochwalić się pasą siedmiu meczów bez porażki. W 42 minucie wydawało się, że mecz dla Mielczan układa się idealnie, gdyż czerwoną kartkę ujrzał grający w zespole Śląska Konrad Poprawa. W 45 minucie Stal trafiła do siatki jednak uderzający piłkę Hinokio pomagał sobie ręką i sędzia nie uznał tego gola. Druga połowa rozpoczęła się od ataków gości, jednak ani Tomasiewicz ani Mak nie zdołali pokonać Putnocky’ego. W 77 minucie po dobrej akcji i uderzeniu Mateusza Praszelika to gospodarze pomimo gry w osłabieniu objęli prowadzenie. Odpowiedź Stali była natychmiastowa, bo już w 79 minucie do wyrównania uderzeniem głową doprowadził Czorbadzijski. Dokładnie minutę później Śląsk odpowiedział najlepiej jak mógł bowiem do siatki Rafała Strączka trafił Petr Schwarz. Śląsk mimo gry w osłabieniu przez ponad połowę spotkania pokonał Stal Mielec 2:1.
Bardzo ciekawie zapowiadało się starcie w derbach Pomorza, w których to Pogoń Szczecin gościła u siebie Lechię Gdańsk. Spotkanie bardzo dobrze ułożyło się dla gospodarzy do czego bardzo solidnie rękę przyłożył golkiper gości Dusan Kuciak faulując w polu karnym Jeana Carlosa. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Damian Dąbrowski. Po 20 minutach goście odpowiedzieli, a pewnym strzałem akcję sam na sam z Dante Stipicą wykończył Łukasz Zwoliński. Jak się okazało był to ostatni pozytywny akcent gości w tym spotkaniu. W 36 minucie świetnym podaniem Grosicki obsłużył skutecznego ostatnio Zahovicia i było 2:1 dla Pogoni. Ci sami piłkarze w identycznych rolach wystąpili w 51 minucie – Zahović podwyższył na 3:1. 3 minuty później kapitalnym i celnym uderzeniem popisał się Sebastian Kowalczyk, a wynik na 5:1 ustalił w 69 minucie Michał Kucharczyk. Jednostronne widowisko w Szczecinie, a wielu po tym spotkaniu wskazuje ponownie Kamila Grosickiego jako kandydata do gry w Biało-Czerwonych barwach.
Poszukujący od trzech kolejek swego gola Raków Częstochowa gościł na własnym boisku Zagłębie Lubin. Piłkarze trenera Dariusza Żurawia przyjechali pod Jasną Górę mają bardzo kiepski bilans sześciu kolejnych spotkań bez zwycięstwa. Jak się okazało w tym spotkaniu przełamali się tylko gospodarze. Ciekawostką tego spotkania było wydarzenie z pierwszej połowy spotkania kiedy to doszło do awarii oświetlenia i na blisko 40 minut na stadionie w Częstochowie zapanowała ciemność. Po wznowieniu gry Częstochowianom udało się wreszcie zdobyć długo wyczekiwaną bramkę, której autorem był Gutkovskis. W 47 minucie świetnie w polu karnym zachował się Ivi Lopez podwyższając rezultat na 2:0. Ten sam piłkarz w 77 minucie podwyższył wynik na 3:0, a gości dobił jeszcze w 90 minucie strzałem z rzutu karnego Marko Poletanović. Czyżby czarne chmury zbierały się nad głową Dariusza Żurawia?
Wisła Płock, która w tym sezonie nie doznała jeszcze smaku porażki na własnym obiekcie gościła Cracovię. Goście przyjechali na ten mecz podbudowani zwycięstwem nad Rakowem Częstochowa, a potyczka z Płockiem była pierwszym wyjazdowym spotkaniem pod wodzą nowego trenera Jacka Zielińskiego. W 14 minucie spotkania z prawej strony dogrywał Słowak Kristian Vallo, a w polu karnym do piłki dopadł Mateusz Szwoch, który płaskim uderzeniem pokonał Niemczyckiego. W 32 minucie Vallo sam pokusił się o strzał z okolic linii pola karnego i popularnie mówiąc zdjął pajęczynę z siatki gości i było już 2:0 dla gospodarzy. Świetny mecz w wykonaniu prawego defensora Wisły Płock. W drugiej części gry goście próbowali odrabiać straty. Tuz po wznowieniu bo w 47 minucie młody Jakub Myszor zagrał w pole karne, a bramkę głową zdobył Filip Piszczek. Jednak to było wszystko na co stać było gości w tym spotkaniu. Zasłużone zwycięstwo gospodarzy, którzy wykorzystali fakt absencji kilku piłkarzy gości w niedzielnym spotkaniu.
Ważnym wydarzeniem kolejki były z pewności derby Poznania czyli starcie Lecha z Wartą. Obydwie drużyny w tabeli dzieli przepaść, jednak gra nie do końca odzwierciedlała różnicę potencjału obydwu zespołów. Już w 15 minucie świetnej okazji dla Warty nie wykorzystał Papeau. Do przerwy bez bramek, a druga część spotkania rozpoczęła się od równie świetnej okazji dla Warty, jednak tym razem źle w polu karnym zachował się młody Szymon Czyż. W końcu jednak do pracy wzięli się gospodarze i w 53 minucie na prowadzenie wyprowadził Lecha Antonio Milić. Dziesięć minut później świetne dośrodkowanie Kvesveskiriego wykorzystał strzałem głową Mikael Ishak i było już 2:0. Dobrą okazję do podwyższenia rezultatu miał dla Lecha Joel Amaral jednak pomylił się o centymetry. W samej końcówce w poprzeczkę uderzył jeszcze Artur Sobiech i derby Poznania zakończyły się zasłużonym zwycięstwem „Kolejorza”.
Kolejną szanse na przełamanie fatalnej passy 7 porażek z rzędu miała Legia Warszawa podejmując w niedzielę na własnym stadionie Jagiellonię Białystok. Ważnym dla Legionistów wydarzeniem był powrót i obecność w bramce Artura Boruca, który powrócił po kontuzji i zaliczył 8 kolejek absencji. Już na początku spotkania Legionistów spotkał duży cios, ponieważ po ostrym wejściu Nasticia obojczyk złamał Artur Jędrzejczyk. Pierwsza połowa przebiegała pod nieznaczne dyktando gospodarzy, w 38 minucie z rzutu wolnego nieznacznie pomylił się Josue trafiając w poprzeczkę. W doliczonym czasie I połowy Legii udało się wyjść na prowadzenie, a z bliskiej odległości piłkę do siatki skierował Johansson. W 75 minucie to Jagiellonia trafiła do siatki za sprawą Israela Puerto, jednak sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. W ostatniej minucie spotkania z pewnością zadrżały serca sympatyków Legii, kiedy to bliski pokonania własnego bramkarza był Kacper Skibicki, jednak doświadczony bramkarz Legii wykazał się dużym refleksem. Legia przełamuje niemoc i w końcu zdobywa upragnione 3 punkty.