Ekstraklasa 21/22 #17 kolejka – podsumowanie

Za nami 17 seria spotkań piłkarskiej Ekstraklasy. Jedenasta już porażka warszawskiej Legii, kolejny gol Lukasa Podolskiego – to jedne z najważniejszych wydarzeń tej kolejki na której omówienie zapraszam.

W Lubinie skazywane na porażkę Zagłebie podejmowało liderującego w tabeli Lecha Poznań. Goście przejęli inicjatywę od początku i już w 8 minucie gola głową dla Lecha zdobył niepilnowany w polu karnym Antonio Milić. Kilka minut później bo już w 14 minucie mieliśmy już 0:2. Strzał oddał Amaral, piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców Zagłębia i zmyliła zdezorientowanego Hładuna. Lech w pierwszej części gry powinien zaaplikować „Miedziowym” jeszcze co najmniej kilka bramek, jednak zdecydowanie ich bolączką była skuteczność. Po przerwie to niespodziewanie gospodarze doszli do głosu i bramkę dla gospodarzy w 49 minucie zdobył obrońca Kamil Kruk. Odpowiedź gości była niemal natychmiastowa, 4 minuty później na 1:3 dla gości podwyższył Jakub Kamiński. W 59 minucie gospodarze znów złapali kontakt w tym spotkaniu. W zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej zachował się Lorenco Simić i było już tylko 2:3. Wynik do końca spotkanie nie zmienił się i to goście mogli dopisać sobie kolejne trzy punkty.

Do beniaminka z Niecieczy zawitał wicelider Ekstraklasy Pogoń Szczecin. Przed spotkaniem gospodarzom dawano niewielkie szanse na zdobycz punktową i ci którzy zakładali taki właśnie scenariusz mieli rację. Od początku meczu bardzo aktywny był Kamil Grosicki co udokumentował golem zdobytym w 12 minucie. Goście poszli za ciosem i w 23 minucie podwyższyli na 2:0, strzelcem gola Jakub Bartkowski. Gospodarzom udało się wrócić do gry gdy w 30 minucie sędzia podyktował dla nich rzut karny, który skutecznie wykorzystał etatowy ich wykonawca w ekipie „Słoni” Piotr Wlazło. Już w II części gry rzut karny, lecz tym razem podyktowany dla gości. Piłkę ręką w polu karnym zagrywał Wiktor Biedrzycki, a jedenastkę na gola zamienił Sebastian Kowalczyk. Pogoń miała jeszcze swoje szanse na podwyższenie rezultatu, ale ta sztuka im się nie udała. Z Małopolski mogli jednak wyjeżdżać jak najbardziej zadowoleni.

Niezwykle interesująco zapowiadało się spotkanie Lechii Gdańsk z Rakowem Częstochowa. Obydwa zespoły aspirują o wysokie lokaty w tabeli i należało oczekiwać spotkania obfitującego w atrakcyjną dla oka grę. Mecz świetnie ułożył się dla gości. W 16 minucie z pola karnego uderzał Ben Lederman, piłka odbiła się jeszcze od słupka i ostatecznie trafiła do siatki Dusana Kuciaka. Do końca pierwszej połowy rezultat nie uległ zmianie, jednak już po wznowieniu do ataków ruszyli gospodarze, którzy za wszelką cenę chcieli odmienić losy tego spotkania. W 53 minucie w pole karne zacentrował Bartosz Kopacz a Tuek Ilkay Durmus grający koncertowo w ostatnich spotkaniach pokonał uderzeniem głową Kovacevicia. W 75 minucie gospodarze w końcu objęli prowadzenie kiedy to uderzeniem swoją indywidualną akcję zakończył nie kto inny jak właśnie Durmus. Lechiści na tym nie spoczęli, bowiem w 85 minucie Flavio Paixao wykorzystał fatalny błąd Andrzeja Niewulisa i było już 3:1. Lechia zasłużenie pokonuje piłkarzy z Częstochowy 3:1.

W Zabrzu miejscowy Górnik będący ostatnio w bardzo dobrej dyspozycji podejmował na własnym obiekcie Śląska Wrocław. Wielu ostrzyło sobie żeby na spotkanie tych dwóch uznanych w naszym kraju piłkarskich marek oraz wyczekiwało na kolejne solowe popisy Lukasa Podolskiego. W 10 minucie bramkę dla Górnika zdobył Gryszkiewicz, sędzia jednak dopatrzył się pozycji spalonej i nie uznał tego gola. W I połowie dobrą szansę na objęcie prowadzenia dla Górnika zmarnował Bartosz Nowak, którego strzał został zablokowany, a także Robert Dadok, którego uderzenie skutecznie odbił Matus Putnocky. Początek II połowy należał również do gospodarzy, zrehabilitował się Bartosz Nowak, który w 49 minucie popisał się celnym uderzeniem wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Pięć minut później ten sam zawodnik podwyższył wynik spotkania na 2:0 dla Górnika. Czekający na popisy Lukasa Podolskiego w końcu doczekali się również i jego bramki bowiem w 79 minucie huknął nie do obrony podwyższając na 3:0. Gości stać było jeszcze na honorowe trafienie młodego Adriana Łyszczarza w 83 minucie, do końca spotkania jednak do gospodarze kontrolowali mecz i zasłużenie pokonali Śląska 3:1.

By piąć się w górę tabeli przyjechała do Krakowa Legia Warszawa aby zmierzyć się z Cracovią. Aktualni jeszcze mistrzowie Polski tydzień wcześniej pokonali u siebie Jagiellonię Białystok a w środku tygodnia odprawili nie bez kłopotów Motor Lublin w Pucharze Polski. Legia od początku dążyła do przejęcia inicjatywy i udokumentowania tego bramką, jednak nieskuteczni pod bramką rywala byli m.in. Luquinhas oraz Kacper Skibicki. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i Cracovia wykorzystała w 20 minucie błąd w kryciu stoperów Legionistów i Boruca z najbliższej odległości pokonał najlepszy piłkarz „Pasów” van Amersfoort. Legioniści próbowali zdobyć wyrównującego gola, wciąż jednak nie dopisywała im skuteczność. Próbowała to z resztą bardzo adekwatne określenie do opisu gry mistrzów Polski. Niecelne wrzutki, niedokładne zagrania i brak skuteczności w polu karnym skutkował kolejną, jedenastą już porażką w tym sezonie. Cracovia pokonała ostatecznie Legię 1:0.

Stal Mielec w piątkowym spotkaniu gościła na własnym stadionie Wisłę Płock. Statystyki przed tym spotkaniem mogły wskazywać na zwycięstwo gospodarzy. Dotychczas 4 wygrane u siebie, zaś Wisła Płock na wyjazdach tylko jedno zwycięstwo i aż 7 porażek. Gospodarze rozpoczęli z animuszem, w 10 minucie Maksymilian Sitek uderzył w poprzeczkę. Co się jednak odwlecze. W 20 minucie Marcin Flis był popychany w polu karnym przez Cielemięckiego, a jedenastkę na gola zamienił niezawodny w tym aspekcie Grzegorz Tomasiewicz. W doliczonym czasie I połowy do wychodzącego na czystą pozycję Maka piłkę zagrał Sitek a ten pierwszy podciął ją nad wychodzącym z bramki Krzysztofem Kamińskim i mieliśmy już 2:0 dla Mielczan. Podopieczni Macieja Bartoszka próbowali złapać kontakt z rywalem w tym spotkaniu i udało się im to, ale dopiero w 89 minucie meczu kiedy to Strączka uderzeniem na raty pokonał Marko Kolar. W końcówce spotkania panowanie nad sobą stracił Dominik Furman i zamiast bramki wyrównującej dla Wisły mieliśmy czerwoną kartkę dla kapitana „Nafciarzy”. Stal Mielec całkowicie zasłużenie pokonuje u siebie Wisłę Płock 2:1.

Ciekawe spotkanie w Białymstoku gdzie miejscowa Jagiellonia podejmowała czerwoną latarnię ligi, czyli Górnika Łęczna. W wyjściowym składzie gości w porównaniu z poprzednim spotkaniu pojawiło się aż 5 nowych twarzy, co jak się okazało przyniosło oczekiwany zapewne efekt. Goście „zabójczo” weszli w to spotkanie, bowiem już w 40 sekundzie w pole karne zagrywał Lokilo a akcję celnie wykończył Damian Gąska. W 29 minucie fatalny błąd popełnił bramkarz gospodarzy Xawier Dziekoński podając piłkę wprost pod nogi Damiana Gąski. Pomocnik gości skrzętnie wykorzystał ten fakt uderzając z 25 metrów na odsłoniętą bramkę Jagiellonii i podwyższył na 2:0. Sensacja w Białymstoku! Drugą połowę mocno rozpoczęli gospodarze. Piłkę do siatki skierował Fedor Cernych, jednak na spalonym znajdował się inny gracz Jagiellonii Bojan Nastić i gol nie mógł zostać uznany. Wreszcie w 81 minucie meczu piłkarzom Ireneusza Mamrota udało się wrócić do gry w tym meczu kiedy to bramkę zdobył Israel Puerto. Jak się jednak okazało czasu na wyrównanie gospodarzom nie wystarczyło i sensacyjnie to piłkarze z Łęcznej wywożą pierwsze wyjazdowe 3 punkty w bieżącym sezonie.

W ostatnim spotkaniu 17 kolejki w Grodzisku Wielkopolskim Warta Poznań podejmowała będącą w kryzysie Wisłę Kraków. Słusznie typując Warte jako zespół dominujący w tym spotkaniu to właśnie gospodarze rozpoczęli mecz z większym zaangażowaniem czego efektem był gol Mateusza Kuzimskiego, niestety dla gospodarzy nieuznany ze względu na pozycję spaloną. W pierwszej połowie szczęścia po stronie gości próbował choćby Yaw Yeboah jednak bez większych efektów. Pierwsza połowa mimo optycznej przewagi gości nie została finalnie udokumentowana prowadzeniem. Po przerwie to gospodarze wyczuli szansę i w końcu w 66 minucie uderzenie Adama Zrelaka znalazło drogę do siatki. Gdy wydawało się, że to Warta dowiezie końcowy sukces do ostatniego gwizdka już w doliczonym czasie gry stoper Wisły Michal Frydrych uderzeniem głową wyrównał wynik spotkania. Podział punktów w Grodzisku Wielkopolskim, który nie zadowala żadną ze stron.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *