Wielka Brytania jest niewątpliwie kolebką piłki nożnej. To właśnie Anglicy zapoczątkowali i rozpromowali sport, którym fascynują się ludzie na całym świecie. Dzisiaj odwiedzimy pierwszy piłkarski stadion, który został wybudowany w Anglii. Witamy na Goodison Park Stadium w Liverpoolu.
Spis treści:
- Położenie stadionu Evertonu
- Stadion Goodison Park – historia
- Nowy stadion Evertonu
- Przyszłość Goodison Park Stadium
- Relacja z meczu Evertonu na Goodison Park Stadium
- Czy warto pojechać na mecz na Goodison Park?
Położenie stadionu Evertonu
Goodison Park Stadium mieści się w dzielnicy L4, a więc północno-zachodniej części Liverpoolu, około 2,5 km od ścisłego centrum. Podobnie jak w przypadku stadionu Crveny Zvezdy z Belgradu, obiekt Evertonu leży w niewielkiej odległości od stadionu lokalnego rywala Liverpoolu FC. W Serbii stadiony są oddzielone od siebie poprzez osiedla domków jednorodzinnych, natomiast w mieście Beatlesów, sytuacja jest podobna do Krakowa – pomiędzy obiektami znajduje się park – w tym wypadku Stanley Park & Garden.
Dookoła stadionu Evertonu znajduje się wiele typowych dla tego regionu Anglii domków z czerwonej cegły. Jest to ciekawe z tego względu, iż w większości z nich są otwarte puby, w których można napić się piwa wraz z kibicami The Toffees zarówno przed jak i po lub w trakcie meczu. Jeżeli natomiast wolicie rozkoszować się chmielowym napojem w bardziej spokojnym otoczeniu to Stanley Park jest idealnym miejscem dla Was.
Oprócz pubów, które tak naprawdę są obowiązkową atrakcją turystyczną dla fanów piłki nożnej możecie odwiedzić sklep Evertonu. Asortyment, który tam znajdziecie jest naprawdę przeróżny. Gadżety z logo Evertonu można kupić już od jednego funta. The Toffees oferują przeróżne produkty, takie jak np. koszulki piłkarskie, ubrania na każdą okazję, spinki do mankietów, proporczyki, piłki, puzzle, czy zdjęcia z autografami zawodników. Dodatkową atrakcją jest również możliwość zwiedzenia muzeum i stadionu klubowego, jednak należy pamiętać, iż w dzień meczowy godziny otwarcia są krótsze niż w przypadku dnia nie meczowego.
Podczas spaceru dookoła Goodison Park można zobaczyć wiele plansz obrazujących historię klubu od początku jego istnienia, aż do czasów dzisiejszych. Przy bramie wjazdowej znajduje się tablica upamiętniająca najbardziej zagorzałych kibiców klubu oraz pomnik słynnego gracza Evertonu – Dixie Deana.
Stadion Goodison Park – historia
Stadion został wybudowany i otworzony w 1892 roku. Był to pierwszy stadion typowo piłkarski. Dotychczas wszelkie obiekty sportowe były budowane typowo pod lekkoatletykę z charakterystycznym oddaleniem trybun od głównego placu przez bieżnie. Goodison Park był pierwszym stadionem w Anglii wybudowanym z myślą o piłce nożnej. Gdyby nie fakt, iż w 1887 roku został oddany do użytku Ibrox Stadium w Glasgow, to można by było mówić o najstarszym piłkarskim stadionie na świecie.
Goodison Park Stadium miał wyznaczyć nowy trend w piłkarskim świecie. The Toffees początkowo wydali ok 3000 funtów na stworzenie płyty boiska i wybudowanie trybun z trzech stron. Kelly Brothers of Walton zbudowali dwie niezadaszone trybuny dla 4000 osób każda oraz zadaszone trybuny dla 3000 osób, za łączny koszt 1460 funtów. Dodatkowo inwestycja została rozbudowana o zewnętrzne billboardy, które kosztowały kolejne 150 funtów oraz bramy wejściowe i stragany – 132 funty i 10 szylingów. Łączny koszt budowy pierwotnego stadionu wyniósł niecałe 5000 funtów. W obecnych czasach ta kwota wydaje się śmieszna, jednak należy pamiętać, iż wartość każdej waluty zmienia się z biegiem czasu. Przykładowo pod koniec XIX wieku osoba pracująca jako inżynier (dobrze płatny zawód w tych czasach) w Londynie, zarabiała około 110 funtów rocznie.
Stadion został nazwany Goodison Park i został otwarty 24 sierpnia 1892 roku przez Lorda Kinnairda i Fredericka Walla z angielskiego FA. Co ciekawe, pomimo faktu, iż stadion został wybudowany z myślą o piłce nożnej, to 12-tysięczny tłum zobaczył krótkie spotkanie lekkoatletyczne, po którym nastąpił koncert muzyczny i pokaz sztucznych ogni. Pierwszy mecz Evertonu odbył się tam 2 września 1892 roku, kiedy pokonali Bolton 4-2.
Przez pierwsze trzy lata od wybudowania stadionu, Everton go tylko dzierżawił, jednak w 1985 roku postanowił go zakupić na własność. W kolejnych latach doszło do rozbudowy i modernizacji obiektu. W tym samym roku, w którym Goodison Park zostało zakupione przez władze The Toffees, stadion został rozbudowany o czwartą trybunę – Bullens Road, które koszt wyniósł 3407 funtów, natomiast trybuna Goodison Road została zadaszona.
Goodison Park Stadium zaczął nabierać dzisiejszego kształtu od 1907 r. wraz z budową dwupiętrowego sektora na Park End, które kosztowało 13 000 funtów. W 1909 roku zbudowano dużą trybunę główną na Goodison Road. Jej koszt wyniósł 28 000 funtów, mieściła wszystkie biura i obiekty dla graczy i przetrwała do 1971 roku. W 1909 roku stadion został rozbudowany po raz kolejny, a jego pojemność wynosiła 69 000 miejsc.
Na Goodison Park Stadium na pewno nie chodziło tylko o piłkę nożną! W czasie I wojny światowej był używany przez Wojsko Terytorialne do ćwiczeń. Niedługo potem amerykańskie drużyny baseballowe Chicago White Sox i New York Giants rozegrały mecz pokazowy na boisku. Podobno jednemu graczowi udało się uderzyć piłkę tuż nad trybuną główną.
Obiekt przechodził kolejne modernizacje w 1926, 1938 i 1948 roku. Goodison Park bardzo ucierpiał podczas II wojny światowej, z powodu bliskości doków Liverpoolu, a klub otrzymał 5000 funtów za naprawę od Komisji ds. Obrażeń Wojennych. Krótko po zakończeniu prac Everton cieszył się najwyższą w historii frekwencją, 78 299 osób podczas wizyty Liverpoolu w Division One, 18 września 1948 roku. 9 lat później doszło do kolejnej modernizacji. Mecz towarzyski pomiędzy Evertonem i Liverpoolem został pierwszym spotkaniem na obiekcie przy sztucznym oświetleniu.
Kiedy w 1977 r. weszła w życie ustawa o bezpieczeństwie terenów sportowych, pojemność Goodison Park została znacznie zmniejszona z 56 000 do 35 000, głównie z powodu przestarzałych wejść i wyjść. W rezultacie Everton musiał zainwestować 250 000 funtów, aby zwiększyć pojemność z powrotem do 52 800. Pojemność Goodison Park Stadium z 1986 r. wyniosła 53 419, z czego 24 419 stanowiły miejsca siedzące.
Na początku lat 80. oryginalne faliste zadaszenie trybuny Gwladys Street zostało zastąpione niebieską okładziną, nadając dachowi bogaty, kolorowy wygląd. Następnie, w 1987 roku, dwuspadowy dach został zastąpiony odwróconym, spadzistym dachem rozciągającym się nad znajdującym się poniżej tarasem, który połączył się z dachem Bullens Road, tworząc ciągły dach po obu stronach obiektu.
Ostatnią istotną zmianą w wyglądzie Goodison Park Stadium była przebudowa trybuny Park End, która została rozebrana w lutym 1994 roku. Sektor został otwarty w sobotę 17 września 1994 roku przez posła Davida Hunta. Ukończenie Park End zwiększyło pojemność Goodison Park do 40 100, liczbę przekraczającą w tym czasie tylko przewidywaną pojemność Old Trafford i Anfield, z których żadne nie znajdowało się na tak ograniczonym obszarze jak Goodison Park.
Goodison Park pozostał w dużej mierze niezmieniony od czasu powstania trybuny Park End – chociaż szeregowa zabudowa za nową trybuną została zakupiona i zburzona pod koniec lat 90., aby pomieścić dodatkowy parking i wzniesiono namiot, który zapewnia dodatkowe udogodnienia dla gości podczas meczów. Pojemność stadionu w tym momencie wynosi 39 572 miejsc.
Obiekt przez lata był jednym z najbardziej nowoczesnych stadionów w Anglii. Wielokrotnie odbywały się na nim finału krajowych pucharów, a w 1966 roku podczas Mistrzostw Świata rozgrywano na nim niektóre z meczów w tym półfinał pomiędzy Niemcami oraz ZSRR.
Doping na stadionie Evertonu
O atmosferze i dopingu na Goodison Park można powiedzieć … niewiele. Pomimo wieloletniej tradycji i historii zarówno klubu, jak i stadionu, od dłuższego czasu można zauważyć niepokojącą tendencję – kibice nie do końca angażują się w widowisko. Stadion często jest bardzo cichy, głównie podczas spotkań z mniejszymi zespołami. Na tego typu mecze dość często wybierają się rodzice z dziećmi, aby pielęgnować wśród kolejnych pokoleń przywiązanie do niebieskich barw. Jednak takie podejście sprawia, iż na trybunach odbywa się „piknik”, a brak dopingu nie pozwala zżyć młodzieży z Evertonem Sytuacja się zmienia, gdy na Goodison Park przyjeżdżają odwieczni rywale. Wtedy rzeczywiście stadion zaczyna żyć.
Podczas meczu w ramach Ligi Europy na Goodison Park przyjechał francuski Lyon wraz z 200 kibicami. Fanów Evertonu na trybunach było 30 000, jednak to kibice znad Sekwany byli głośniejsi. Był to impuls, który zmotywował dwóch kibiców The Toffees. Owen i Ste to dwaj kluczowi członkowie grupy, która powstała w 2015 roku i teraz zaczyna wywierać coraz większy wpływ na atmosferę dnia meczowego na Goodison Park.
Panowie zaczęli działać i znaleźli pełne wsparcie po stronie klubu. Pierwszym sukcesem, który udało im się osiągnąć było przekonanie rzeszy kibiców, aby w dzień meczowy meczy przychodzili na stadion najpóźniej na 30 min przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Kolejnym osiągnieciem było utworzenie sekcji dopingu. Everton nagle zaczął grać lepiej. Ludzie uświadomili sobie, że mogą mieć wpływ na grę swoich ulubieńców. Obecnie najgłośniej na stadionie jest w sektorach G8 i G9, to właśnie tam Owen i Ste wraz z kilkoma tysiącami fanów zagrzewają przy pomocy przyśpiewek zawodników Evertonu.
Dzięki zaangażowaniu dwóch kibiców atmosfera na stadionie zaczęła się poprawiać. Goodison Park nie jest już takie ciche, jednak może minąć trochę czasu, aż doping zacznie przypominać chociażby ten znany nam z polskich stadionów.
Nowy stadion Evertonu
Od niemal 25 lat Everton starał się o uzyskanie gruntów oraz wszelkich pozwoleń do wybudowania nowego stadionu w Liverpoolu. Jest to bardzo mocno powiązane długoletniością Goodison Park i gęstym zabudowaniem w okolicach obiektu. Wiele czynników wpływało na brak możliwości rozwoju całej infrastruktury klubowej, która ograniczała możliwości działania samego klubu. Oficjalnie w lutym 2021 roku Everton otrzymał rządową zgodę na budowę nowego stadionu.
Nowy obiekt sportowy, na którym Everton będzie rozgrywał swoje mecze domowe powstanie niemal nad brzegami rzeki Mersey, w doku Bramley-Moore, po jego uprzednim zasypaniu. Obiekt zostanie wybudowany na osi północno-południowej.
Zaakceptowany projekt zakłada budowę stadionu o pojemności 52 000 miejsc z możliwością rozbudowy do 62 000 w przyszłości. Ceglana, stalowa i szklana konstrukcja czerpie inspirację z pobliskich historycznych budynków morskich i magazynowych. Konstrukcja łączy w sobie historię i nowoczesność, a ceglana podstawa stadionu stanowi subtelny ukłon w stronę słynnej kratownicy Archibald Leitch z Goodison Park, podczas gdy dynamiczna konstrukcja dachu wykonana ze stali i szkła nadaje stadionowi nowoczesnego wykończenia.
Ponieważ klub stara się uchwycić i wzmocnić intensywność i intymność, kibice będą siedzieć tak blisko murawy boiska, jak tylko pozwalają na to przepisy, a wszystkie trybuny będą zapewniać niezakłócony widok. Główną trybuną będzie trybuna południowa, która będzie składać się z jednego, stromego rzędu siedzeń, które pomieszczą 13 000 kibiców Everton FC w dni meczowe. Konstrukcja niższych poziomów trybuny północnej i południowej ułatwi przyjęcie miejsc siedzących na kolei, a w przypadku zmiany przepisów w przyszłości można je również przekształcić w miejsca stojące.
Projekt obejmuje obszerną przestrzeń do użytku zarówno w dni meczowe, jak i poza meczowe. Fan Plaza znajdowałby się na wschód od stadionu i byłby mniej więcej tej samej wielkości co Liverpool’s Pier Head. Ta przestrzeń będzie miejscem rozrywki i aktywności przed meczem i po meczu. Stadion zostanie wybudowany w orientacji północ-południe, ponieważ jest to najlepsze podejście do zachowania zabytków i zapewnienia przestrzeni publicznej wokół stadionu. Ta orientacja jest również najlepszym podejściem pod względem wpływu światła słonecznego i cienia na wrażenia kibiców i transmisję meczów w telewizji. Budowa stadionu, który jest w dużej mierze opuszczonym dokiem, ma być ogromnym impulsem dla gospodarki Liverpoolu i zapoczątkowałaby poważną odnowę północnej części miasta.
Budowa obiektu oficjalnie rozpoczęła się 10 sierpnia 2021 roku. Planowanym terminem oddania obiektu jest sezon 2023/2024. Koszt budowy nowego stadionu ma wynieść 505 mln funtów, natomiast cały projekt o nazwie Liverpool Waters, który zawiera budowę obiektu sportowego ma zamknąć się w granicy 5,5 mld funtów.
Przyszłość Goodison Park Stadium
Budowa nowego stadionu przez Everton nasuwa jedno ważne pytanie: co stanie się z Goodison Park? Niestety dla piłkarskich romantyków odpowiedź nie będzie satysfakcjonująca. Obiekt ma podzielić los byłego stadionu Arsenalu Londyn – Highbury.
Goodison Park ma zostać bezpowrotnie zburzony. Opracowany plan, który jeszcze będzie konsultowany, ma zakładać jednak utrzymanie silnej więzi między Evertonem a dzielnicą, w której od 1892 rozgrywał swoje mecze. W ciągu ostatnich 5 lat Everton zainwestował ok 10 mln funtów na infrastrukturę społeczną, więc władze klubu nie chcą „utopić” tak pokaźnej kwoty. Docelowo w miejscu Goodison Park mają powstać mieszkania, biura i tereny zielone – w tym centralny skwer w kształcie piłkarskiego boiska. Wysokość nowych budynków ma nie przekraczać 9 pięter, ale warto pamiętać, że przedstawione wizualizacje mają bardzo wstępny charakter.
Relacja z meczu Evertonu na Goodison Park Stadium
Liverpool odwiedziłem wraz z grupą znajomych w marcu 2017 roku. Początkowy plan zakładał przylot do Liverpoolu i wycieczkę do Manchesteru na mecz The Citizens, jednak, jak to często bywa, nawet najlepszy plan może pójść się *****.
Pech chciał, że mecz na który kupiliśmy już bilety został przełożony ze względu na awans Manchesteru City w Pucharze Anglii. Loty mieliśmy już klepnięte, więc trzeba było coś zrobić, aby nie zmarnować pieniędzy z naszego studenckiego budżetu, który nie był na wysokim poziomie. Fart chciał, że akurat w tym terminie Everton rozgrywał mecz ligowy z West Bromem. Długo nie myśląc kupiliśmy bilety na kilka tygodni przed spotkaniem.
Nasza przygoda rozpoczęła się w autobusie, który miał nas zawieźć z Krakowa do Katowic. Bez większego rozeznania uznaliśmy, że skoro w większości miast lotniska są dobrze skomunikowane z dworcami autobusowymi to Katowice nie będą wyjątkiem. Okazało się jednak inaczej. Na początku podróży zrobiliśmy kilka butelek magicznego płynu, którego stężenie procentowe przekraczało liczbę 30. Ku naszemu zdziwieniu z centrum Katowic nie jechał żaden autobus w kierunku lotniska w Pyrzowicach. Zaczęliśmy szukać transportu i szczęście ponownie się uśmiechnęło dla pięciu biednych, lecz pijanych studentów. Znaleźliśmy uprzejmego taksówkarza, który uznał, że przewiezie nas za przyzwoitą cenę, gdyż odbije to sobie na obcokrajowcach przylatujących do naszego pięknego kraju. Bajka!
W tym miejscu warto przybliżyć delikatnie naszą ekipę. Jak wcześniej wspomniałem było nas pięciu: Szymon – kibic Liverpoolu, dla którego ten wyjazd był inspiracją do założenia biura turystycznego, które zajmuje się organizacją wyjazdów na mecze piłkarskie; Michał – poliglota studiujący amerykanistykę, wielki fan Arsenalu Londyn i angielskiej piłki; Seba – sportowy świr, którego do płaczu mogą zmusić tylko wyniki Manchesteru United; Mati – największy śmieszek w ekipie, na dobrą sprawę nie interesuje się jakoś bardzo piłką nożną, ale lubi spontaniczne wyjazdy; no i na samym końcu ja – kibic Realu Madryt, który ma w głębokim poważaniu Premier League, ale jara się piłką, więc dlaczego by nie odwiedzić miasta Beatlesów? Dlaczego przedstawienie grupy było takie ważne? Bo miało to mocny wpływ na przebieg całego wyjazdu.
Podczas podróży na lotnisko Szymon był niesamowicie podjarany. Dzień po meczu Evertonu swoje spotkanie na Anfield rozgrywał jego ukochany Liverpool. Przez całą drogę przeglądał przeróżne strony i fora w poszukiwaniu biletów. Niestety te były dosyć drogie. Wydanie ok 100 funtów na mecz Liverpoolu w porównaniu do 20, które zapłaciliśmy za Everton to duży przeskok cenowy. W pewnym momencie znowu szczęście się do niego uśmiechnęło. Znalazł 3 bilety za łącznie 150 funtów. Trzeba było działać szybko. Podjęcie decyzji ułatwiły nam wcześniej opróżnione butelki. Na drugi mecz mieliśmy się wybrać w składzie ja, Michał i Szymon. Seba nie chciał być gorszy i ochoczo sprawdzał w jaki sposób najlepiej dostać się pod oddalone o jakiś 70 km od Liverpoolu Old Trafford. Wyjazd zapowiadał się coraz lepiej, jednak dodatkowy mecz pochłonął znaczną część mojego budżetu na mecz.
W końcu dolecieliśmy do Liverpoolu. Przetransportowaliśmy się do przytulnego mieszkanka, które udało nam się wynająć i pomimo późnej godziny postanowiliśmy pójść pozwiedzać okolicę. Nasza lokalizacja była wyborna po względem naszych planów, mieszkaliśmy w dzielnicy Anfield, jakie pięć minut spacerem od stadionu Liverpoolu. Wieczór spędziliśmy pijąc piwka w Stanley Park i obmyślając plany n następne dni. W pewnym momencie uznaliśmy, że czas do łóżka i wróciliśmy do naszego mieszkanka.
Kolejny dzień zapowiadał się intensywnie. Trzeba było się do niego przygotować, a najlepszą opcją na jego dobre rozpoczęcie był klasyczny english breakfast. Śniadanie zjedliśmy w bardzo klimatycznym miejscu, bo naprzeciwko stadionu Liverpoolu. Knajpa miała bardzo fajny wystrój. Wszędzie otaczały nas zdjęcia historycznych postaci, a nad naszym stolikiem wisiała półka z repliką pucharu Ligi Mistrzów.
Po pożywnym posiłku nasza uwaga skierowała się na stadion stojący tuż obok. Zdecydowaliśmy się na zakupienie biletów do muzeum Liverpoolu. Wycieczka była bardzo ciekawa. Możliwość zobaczenia na własne oczy najważniejszych pucharów w świecie piłki nożnej to zawsze super sprawą dla fana piłki nożnej. Dodatkową atrakcją była możliwość zrobienia sobie zdjęcia z prawdziwym pucharem Ligi Mistrzów. Całe muzeum oceniam pozytywnie, jednak większe wrażenie zrobiło na mnie muzeum Chelsea Londyn, ale o tym kiedy indziej.
Po zwiedzaniu muzeum przenieśliśmy się pierw do sklepu, aby zadbać o odpowiednie nawodnienie, a następnie do parku obok, aby wykorzystać nowo nabyty ekwipunek. Mecz rozpoczynał się za kilka godzin, więc nie musieliśmy się śpieszyć. Dodatkowy czas, który nam pozostał wykorzystaliśmy na odwiedziny sklepiku Evertonu oraz spacer dookoła stadionu.
Wewnątrz Goodison Park znaleźliśmy się na pół godziny przed rozpoczęciem się meczu. Kiedy kupowaliśmy bilety ciężko było nam znaleźć miejsca obok siebie, więc każdy z nas siedział w innym sektorze. Żeby było sprawiedliwie postanowiliśmy losować bilety. Miałem farta. Trafiłem bilet z miejscem na niemal samym środku dłuższej trybuny.
Przed przyjazdem sporo czytałem o atmosferze na stadionie Evertonu. Opinie nie były przychylne, jednak moje pierwsze wrażenie było bardzo sympatyczne. Fakt to nie był Belgrad. Nie otaczali mnie ludzie, którzy za barwy klubowe mogliby dać się pociąć, a ich uwielbienie do klubu można by było porównać do fanatyzmu. Czuć było jednak przyjazną, wręcz domową atmosferę. Wiele osób dookoła mnie znało się, dyskutowali na temat zarówno piłkarskie, jak i bardziej prywatne. Im bliżej pierwszego gwizdka tym stadion coraz bardziej się zapełniał.
Mecz był bardzo jednostronny. Możliwość obserwacji takich zawodników jak Gareth Barry, Ross Barkley, Leighton Baines, czy Romelu Lukaku to naprawdę niesamowite doświadczenie. W szczególności zaimponował mi właśnie potężny Belg. Widać było, że jest to zawodnik który wyróżnia się swoim ustawieniem, boiskową inteligencją oraz zmysłem strzeleckim. The Toffees ograło West Brom 3:0. Bramki strzelili Kevin Mirallas, Morgan Schneiderlin i właśnie Romelu Lukaku.
Kibice zagrzewali swoich ulubieńców przyśpiewkami. Po każdej z bramek widać było w ich oczach szczęście i dumę, a braw nie było granic. Całe spotkanie przesiedziałem obok bardzo sympatycznego Walijczyka z Cardiff, który wspominał, że od lat sympatyzuje z Evertonem i kiedy tylko może stara się odwiedzać Goodison Parku. Przez cały czas dyskutowaliśmy o przebiegu spotkania. Widać było u niego duże rozeznanie w świecie piłki i ogromną wiedzę pod względem aspektów taktycznych. Opuszczając stadion polecił mi kilka ciekawych miejsc w Liverpoolu i liczył, że kiedyś jeszcze się spotkamy na Goodison Park.
Nasz wyjazd dopiero się zaczynał, a ja byłem naładowany pozytywnymi emocjami. Już nie mogłem się doczekać kolejnych punktów w naszym planie. Pozostały nam jeszcze dwa dni. Mecz Liverpoolu z Burnley oraz wycieczka do Manchesteru, gdzie mieliśmy się spotkać z naszym kolegą z rodzinnego miasta oraz zwiedzanie Old Trafford. W tym miejscu to koniec historii. Będzie ona jednak kontynuowana we wpisie dotyczącym Anfild Road. A więc to be continued!
Czy warto pojechać na mecz na Goodison Park?
Nazwa serii brzmi „Stadiony, które musisz odwiedzić”, więc odpowiedź na to pytanie nie będzie dużym zaskoczeniem. TAK, warto odwiedzić Goodison Park. Na pewno jest to inny obiekt, niż poprzedni, który został opisany. Nie spotkacie tutaj fanatycznych kibiców, a przynajmniej ja ich nie spotkałem. Doświadczycie jednak naprawdę rodzinnej atmosfery. Ludzie są bardzo sympatyczni, a drzwi do ich kibicowskiej rodziny są otwarte dla każdego.
Inną kwestią jest przyszłość Goodison Park. Stadion zostanie wyburzony na przestrzeni kilku lat. Jest to jeden z najważniejszych historycznie obiektów piłkarskich w Anglii oraz na całym świecie. Dla każdego fana piłki nożnej, powinien być to jeden z celów na piłkarskiej bucket liście. Korzystajcie póki możecie i wybierzcie się na mecz The Toffees na Goodison Park!