Jak Red Bull i RB Leipzig oszukało DFB i ominęło przepisy Bundesligi?

Od samego początku swojej egzystencji zespół określany jako „marketingowy twór” budząc wstręt i odrazę wśród większości kibiców piłkarskich w Niemczech. Dla wielu to ucieleśnienie wszelkiego zła dotykającego współczesny futbol. RB Leipzig to najbardziej znienawidzony klub w Bundeslidze, którego piłkarze bywali nawet obrzucani kamieniami. Jak doszło do jego powstania? W jaki sposób Red Bull ominął przepisy…

Spis treści:

  1. Jak powstał RB Leipzig?
  2. Prawo własnościowe klubów piłkarskich w Bundeslidze
  3. Forma własnościowa RB Leipzig
  4. Problemy Red Bull w Europejskich Pucharach

Jak powstał RB Leipzig?

RB Leipzig a dokładniej RasenBallsport Leipzig to klub, który u wielu kibiców na całym świecie budzi wstręt i pogardę. Drużyna została założona przez koncern Red Bull GmbH w 2009 roku i stała się kolejnym zespołem sportowym w bogatym portfolio firmy.

Międzynarodowa korporacja już w 2006 roku podjęła pierwszą próbę penetracji nowego rynku. Początkowo Red Bull chciał podjąć współpracę z niemieckim klubem FC Sachsen Leipzig, który od lat znajdował się w złej kondycji finansowej. Został opracowany plan inwestycji wynoszący ok 50 mln, który miał obejmować przejęcie drużyny wraz ze zmianą barw oraz nazwy. Koncern oraz klub z Lipska były już bliskie osiągnięcia porozumienia, jednak cały deal zostało zawetowane przez DFB. Głównym powodem było odrzucenie nazwy FC Red Bull Sachsen Leipzig oraz obawa przed zbyt dużym wpływem na zarządzanie klubem ze strony spółki. Dodatkowo doszło do protestów ze strony kibiców, a Red Bull zrezygnował z inwestycji.

Red Bull nie poddawał się i podjął próbę inwestycji w FC St. Pauli z Hamburga, jednak kiedy okazało się, że ich plany wykraczają poza typowy sponsoring – rozmowy zostały zerwane. Rok później koncern zaczął przejawiać zainteresowanie Fortuną Düsseldorf, jednak po raz kolejny doszło do interwencji ze strony DFB, w którego statucie występuje przepis, który zakazuje zmiany nazwy klubu w celach reklamowych.

Ostatecznie w 2009 roku Red Bull porozumiał się z SSV Markranstädt, klubem który występował w Oberlidze – najniższym poziomie rozgrywkowym w Niemczech. Głównym przedmiotem transakcji była sprzedaż licencji do gry we wcześniej wspomnianej lidze. Red Bull w końcu dopiął swojego. SSV Markranstädt zmieniło nazwę na RasenBallsport Leipzig, a pierwszy swój mecz rozegrało 10 lipca 2009 roku.

Do najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech awansowali w 2016 roku. Swój pierwszy sezon zakończyli na drugim miejscu w lidze. Klub, który posiada zaledwie 12-letnią historię, zaczął poważnie konkurować z pięknymi tradycjami Bayernu Monachium czy Borussii Dortmund i każdy sezon kończy w czołówce. RB Leipzig wzbudza skrajne emocje. Można go lubić albo nie, ale trudno nie darzyć go, choć odrobiną szacunku za styl zarządzania i tempo rozwoju klubu.

Prawo własnościowe klubów piłkarskich w Bundeslidze

DFB jest ogólnokrajowym związkiem sportowy działający na terenie Niemiec, a więc odpowiednikiem naszego PZPN. Jest to jeden z bardziej konserwatywnych związków piłkarskich na świecie. Wiele przepisów ma rzekomo stać na straży tożsamości, tradycji i historii niemieckiego futbolu. Do jednej z nich należy przepis, który został wspomniany wcześniej – brak możliwości zmiany nazwy klubu w celach reklamowych. Inną regułą mającą bronić niemiecki football jest „zasada 50+1”. Na czym ona polega? Już tłumaczymy!

Zasada 50+1 jest ściśle powiązana z kwestią własnościową niemieckich klubów piłkarskich. Według tej regulacji właścicielami klubu w minimum 51% stanowić mają jego członkowie, a więc kibice. Jeżeli klub nie spełnia tego wymogu nie może uzyskać licencji na grę w Bundeslidze. Zasada 50+1 ma na celu niwelowanie zagrożenia, jakim według DFB jest przejęcie przez prywatnych inwestorów pakietów większościowych w klubach. Istnieje wiele przykładów, które mogą podważyć argumentację, iż jest to rzeczywiście zagrożeniem dla klubów. W końcu gdyby nie zastrzyk petrodolarów w Manchesterze City, czy PSG, to te zespoły nie osiągnęłyby takich wyników, jakimi mogą się teraz pochwalić. Jednak występuje wiele innych przykładów, takich jak Valencia CF, Anży Machaczkała, czy Portsmouth FC, które pokazują, iż kluby, które stały się zabawką w rękach miliarderów mogą więcej stracić, niż zyskać.

Wróćmy jednak do niemieckiej Bundesligi. Jak przepis 50+1 wygląda w praktyce?

Forma własnościowa RB Leipzig

Formalnie RB Lipsk spełnia wymogi przepisu 50+1, jednak nie odbyło się to bez wykorzystania luk w regulaminie rozgrywek. Lipsk ma tylko 17 członków z prawem głosu, z których większość jest związana lub zatrudniona przez koncern Red Bulla. Pobierają opłatę przyłączeniową w wysokości 100 euro, przy czym członkostwo kosztuje pomiędzy 800-1000 euro, w zależności od wybranego poziomu w hierarchii klubowej. Żadne z nich nie daje prawa głosu. Reguła dotycząca posiadania 51% udziałów nie została złamana prawnie, a klub ma swoich członków niezbędnych do obejścia zasady 50+1.

Dla porównania jako przykład i punkt odniesienia posłuży Bayern Monachium, a dokładniej spółka FC Bayern München AG, której 75,1% akcji należy do członków, a pozostałe udziały posiadają firmy Adidas AG, Audi AG oraz Allianz SE. Bawarczycy posiadają łącznie ok. 224 tysiecy członków, którzy uiszczają rocznie opłatę członkowską w wysokości 80 euro i posiadają prawo głosu w kwestiach dotyczących zarządzania klubem. Innym przykładem jest Borussia Dortmund, która ma około 140 000 głosujących członków, płacąc roczną opłatę w wysokości 62 euro.

Duża liczba członków sprawia, iż ciężko jest zmanipulować głosowania w takich kwestiach, jak np. zmiany cen biletów, czy wybory prezydenta klubu. RB Lipsk wykorzystał lukę prawną i w całości jest zarządzany przez koncern Red Bulla. Czy jest to ewenement w lidze niemieckiej? Oczywiście, że nie!

Zasada 50+1 budzi sporo kontrowersji, w szczególności jeżeli przyjrzymy się odstępstwu od tej zasady. Otóż w przypadku, jeżeli dana osoba lub firma finansuje klub nieprzerwanie od 20 lat, zasada ta traci ważność. Drużyny, które skorzystały na tej regulacji to m.in. VfL Wolfsburg oraz Bayer 04 Leverkusen, które są w całości własnością kolejno koncernu Volkswagen AG i chemicznej grupy Bayer AG. Ma to jednak również podłoże historyczne – obie drużyny początkowo zostały założone i funkcjonowały jako drużyny fabryczne, a dopiero później przeobraziły się w kluby sportowe.

Problemy Red Bull w Europejskich Pucharach

Jeżeli chodzi o skuteczne naginanie przepisów i wykorzystywanie w nich luk prawnych, to koncern Red Bulla nie ma sobie równych. DFB nie było jedyną organizacją piłkarską z którą koncern miał problemy w kwestii uczestnictwa RB Leipzig w rozgrywkach sportowych.

W sezonie 2017/2018 drużyna miała zadebiutować z Lidze Mistrzów, jednak powstał problem związany z regulacjami UEFA. Mianowicie chodziło o zapis, który nie pozwalał na uczestnictwo w rozgrywkach dwóch zespołów, które posiadają jednego właściciela, natomiast do fazy grupowej awansował zarówno Red Bull Salzburg, jak i RB Lipsk. Co ciekawe oba kluby wystąpiły w tych rozgrywkach. Jak do tego doszło?

Podczas spotkań między przedstawicielami koncernu, a członkami UEFA, koncern Red Bulla wykazał, że w 49% jest właścicielem niemieckiego klubu z Lipska, natomiast w przypadku Salzburga pełni funkcję sponsora. Formalnie przepisy nie zostały złamane, a oba zespoły mogły uczestniczyć w rozgrywkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *