(Nie)daleko pada jabłko od jabłoni?

Wielcy i nieco mniej wielcy synowie znanych ojców. Każdy mężczyzna, który jest fanem kopanej zapewne gdzieś w duchu marzy, aby jego syn został sławnym piłkarzem. W tekście postaram się przybliżyć kilka udanych i mniej udanych prób rodzinnej kontynuacji piłkarskich tradycji, a niekiedy nawet i sytuacji gdzie popularnie mówiąc to uczeń przerósł mistrza.

Johan Crujff i Jordi Crujff

Johan

źródło: transfermarkt.pl

Legenda Ajaxu Amsterdam i Barcelony, nieżyjący już niestety Johan Crujff. Jeden z dziennikarzy sportowych nazwał go nawet mianem Pitagorasa w w futbolowych butach. Sam nieskromnie tylko potwierdzał to co mówiły statystyki i jego boiskowa postawa. „- Myślę, że byłem najbardziej kompletnym na świecie piłkarzem”, miał powiedzieć w jednym z wywiadów. Crujff także i w kadrze Holandii miał świetne statystyki, gdzie w 48 meczach zdobył 33 gole. Co najistotniejsze zdobył z nią wielki sukces, jakim niewątpliwie było wicemistrzostwo świata w 1974 roku, a on sam został wybrany najlepszym piłkarzem tego turnieju.

Jordi

źródło: transfermarkt.pl

Urodzony w 1974 roku, czyli wtedy gdy jego ojciec święcił największe triumfy. Jordi piłkarzem był przyzwoitym, ale na pewno nie nawiązał nawet do sukcesów swojego ojca. Z Ajaxu, gdzie zaczynał sportową karierę trafił do Barcelony, gdzie trenerem był akurat jego ojciec. W barwach klubu z Katalonii w 41 spotkaniach zdobył 11 goli. By wyjść z cienia swojego ojca zdecydował się on na ryzykowny ruch, przenosząc się do Manchesteru United.

– Kiedy podejmujesz taki krok, jak przeprowadzka do Manchesteru United, to musisz być wystarczająco dojrzały. Mi prawdopodobnie zabrakło jednego roku – przyznał Holender w jednym z wywiadów. Również w zespole „Czerwonych Diabłów” nie wiodło mu się najlepiej, gdzie w ciągu czterech lat zagrał w jedynie 38 spotkaniach zdobywając 8 goli. Na pewno wpływ na taki stan rzeczy miały też trapiące go urazy, jak sam przyznał:

– Szedłem od jednej kontuzji do drugiej i nigdy nie byłem w stanie pokazać menadżerowi, że może na mnie liczyć. Kiedy Ryan Giggs leczył uraz, ja również nie byłem zdolny do gry i to moja wina. Jako trener, chcesz mieć piłkarzy dostępnych wtedy, kiedy tego potrzebujesz. Teraz to widzę.

Jordi kontynuował swoją karierę grając jeszcze m. in. w barwach Deportivo Alaves, Celty Vigo, a karierę zakończył w wieku 36 lat na Malcie.

O ile w tym przypadku syn nie nawiązał do wielkich sukcesów swojego ojca, tak Jordi Cruif realizuje się obecnie na innej płaszczyźnie. Całkiem niedawno bo w czerwcu bieżącego roku objął on funkcję zastępcy dyrektora sportowego w ukochanej przez niego i jego ojca FC Barcelonie.

Alf-Inge Haland i Erling Haland

Alf-Inge

źródło: transfermarkt.pl

Urodzony w 1972 roku Norweg grał na pozycji środkowego obrońcy. 34-krotny reprezentant swojego kraju wystąpił nawet na mundialu w 1994 roku, gdzie zagrał w dwóch spotkaniach przeciwko Meksykowi oraz Włochom. Kariera klubowa  Norwega prezentowała się nader przyzwoicie, ale nie był to piłkarz z europejskiego topu. Karierę rozpoczynał w Byrne FK, w drugiej lidze Norweskiej. Później przeniósł się na Wyspy, gdzie reprezentował barwy Notthingham Forrest, Leeds United, a karierę zakończył jako gracz Manchesteru City. Naturalnie nie był to jeszcze ten galaktyczny zespół „Citizens” jak w obecnych czasach, jednak Haland może pochwalić się faktem dzielenia szatni choćby z takimi zawodnikami jak Robbie Fowler, Nikolas Anelka, czy choćby Peter Schmeichel. Należy dodać, że była to naprawdę przyzwoita przygoda z futbolem Norwega, który podobnie jak wspomniany wcześniej Jordi Crujff zmagal się z urazami. Alfa-Inge Halanda może pamiętać niewielu, lub Ci którzy są fanami piłkarskich gier z serii Football Manager, choć chyba nikt nie przypuszczał że ..

Erling

źródło: transfermarkt.pl

.. były reprezentant Norwegii będzie miał tak zdolnego syna. Syna który już mając 21 lat jest na ustach całego piłkarskiego świata. Erling Haland to piłkarz, którego dla młodszego pokolenia czytelników nie trzeba specjalnie przedstawiać. Obecny gracz Borussii Dortmund typowany jest na wschodzącą gwiazdę, a w przyszłości wielu wskazuje go na najbardziej bramkostrzelną „9”-tkę w historii. Czas oczywiście zweryfikuje te spekulacje, jednak statystyki jak najbardziej przemawiają za młodym piłkarzem. 43 gole w 46 spotkaniach dotychczas w barwach Borussi. Spekulowało się o jego odejściu do innego klubu w niedawno zamkiętym okienku transferowym, jednak jeszcze przynajmniej przez pół roku będzie on dalej strzelbą klubu z Zagłębia Ruhry. Mówiło się o przejściu do PSG, gdzie miał być nawet pierwszym wyborem przed Robertem Lewandowskim, jednak pozostanie w Paryżu Kyliana Mbappe powstrzymało ruchy transferowego domina w Europie.

Maciej Szczęsny i Wojciech Szczęsny

Maciej

źródło: rfbl.pl

Coś z naszego krajowego podwórka. Przynajmniej częściowo. Maciej Szczęsny, obecnie dla wielu kojarzony głównie jest jako uznany ekspert ze studia telewizyjnego. Niewielu pamięta, że Szczęsny był bardzo dobrym bramkarzem, który największe sukcesy święcił w latach 90’ ubiegłego stulecia. Wystarczy powiedzieć tylko, że zdobył on Mistrzostwo Polski w barwach aż czterech klubów! Legii Warszawa, Widzewa Łódź, Polonii Warszawa oraz Wisły Kraków. W tym ostatnim klubie zakończył on zresztą sportową karierę w 2001 roku. Starsi kibice z pewnością pamiętać będą jego ostrą rywalizację o miejsce w bramce ze Zbigniewem Robakiewiczem w Legii Warszawa. Ostatecznie to Szczęsny wygrał tę rywalizację i to on strzegł bramki Legii w Lidze Mistrzów w sezonie 95/96. Szczęsny nie zachwycił z kolei w reprezentacji Polski – tylko 7 występów z orzełkiem na piersi. Były to jednak czasy gdy rywalizacja o miejsce w bramce była niezwykle zaciekła, a jego rywalami było bowiem tacy bramkarze jak Józef Wandzik czy Andrzej Woźniak.

Wojciech

źródło: transfermarkt.pl

Aktualny numer jeden polskiej bramki. W przeciwieństwie do ojca, z którym zresztą od lat mają chłodne relacje. Maciej Szczęsny nie grał za granicą, z kolei Wojciech w zasadzie od początku seniorskiej kariery gra tylko w klubach zagranicznych. Jedynie jego juniorskie początki to gra w barwach Agrykoli i Legii Warszawa. Udana kariera na wysokim europejskim poziomie i możemy zdecydowanie stwierdzić, że syn przerósł swojego ojca w bramkarskim fachu. Wojciech Szczęsny przez wiele lat strzegł bramki Arsenalu, skąd trafił do AS Romy, a obecnie jest „Jedynką” w Juventusie Turyn. Dla uważnych piłkarskich fanów i tych którzy na bieżąco są z europejską piłką wiadomym jest, że Szczęsny miewa spadki formy, tak jak choćby w niedawnym spotkaniu ligowym przeciwko Udinese gdy „podarował” dwa gole rywalom. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że Szczęsny to bramkarz na reprezentacyjnym poziomie, który w kadrze wielokrotnie udowodnił swoją wartość choćby w pamiętnym meczu z Niemcami. Wiedząc, że Łukasz Fabiański kończy przygodę z kadrą można przypuszczać, że to właśnie bramkarz Juventusu będzie pierwszym wyborem selekcjonera reprezentacji.

Enrico Chiesa i Federico Chiesa

Enrico

źródło: transfermarkt.pl

Urodzony w 1970 roku, mający już blisko 51 lat. Jak ten czas szybko leci! Jeden z czołowych włoskich piłkarzy lat 90’. Strzelec wielu ligowych goli dla takich klubów jak choćby Sampdoria, Parma, Fiorentina, Lazio, czy w końcowej części kariery Siena. Osobiście najlepiej pamiętam go, gdy w barwach Lazio mierzył się przeciwko krakowskiej Wiśle. Był zimny początek 2003 roku, IV runda Pucharu UEFA. Doświadczony napastnik w każdym z dwóch spotkań(rozgrywano dwumecz o awans) dwukrotnie ukłuł Wisłę, czym pozbawił polski klub szans na awans do dalszej rundy. Warto odnotować również jego grę w reprezentacji Włoch, gdzie w 22 spotkaniach 7 razy wpisał się na listę strzelców. Znalazł się w kadrze na Mistrzostwa Europy w 1996 roku jak i na Mistrzostwa Świata rozgrywane we Francji 2 lata później.

Federico

źródło: transfermarkt.pl

Niezwykle uzdolniony syn Enrico Chiesy. Chciałoby się napisać bardzo młody, ale w tym roku skończy już 24 lata. Widowiskowo grający skrzydłowy od 2016 roku w barwach Fiorenriny rozegrał 137 spotkań w których zdobył 26 bramek. Gdy w 2020 roku podpisał kontrakt z Juventusem szerzej dał się poznać kibicom z całego świata. W 2018 zadebiutował jako 21-latek w kadrze Italii, a minione już Mistrzostwa Europy może zaliczyć do niezwykle udanych. Niewątpliwie miał on swój wielki wkład w końcowe zwycięstwo Włochów zdobywając dla swojej kadry dwa gole, z czego jeden bardzo istotny w meczu półfinałowym przeciwko Hiszpanii. W minionym okienku transferowym wzbudzał zainteresowanie kilku europejskich potentatów, mówiło się o zainteresowaniu choćby Liverpoolu czy Bayernu Monachium,  Juventus pozostaje jednak nieugięty i wszystko wskazuje na to że ten sezon Federico spędzi jeszcze w barwach „Starej Damy”. Ma on duże szanse by przebić osiągnięcia swojego ojca. Póki co ciekawostką może być fakt że obydwaj pochwalić mogą się zdobyciem gola na piłkarskim EURO.

Rivaldo i Rivaldinho

Rivaldo

źródło: footballdatabase.eu

Piłkarska legenda – czy można dodać coś więcej? Gwiazdor Corinthians i Palmeiras w 1996 roku trafił do Europy przez rok strzelając i asystując dla Deportivo La Coruna. Potem przeniósł się do FC Barcelony, której barw bronił aż do 2002 roku i z pewnością był to dla niego najlepszy czas w piłkarskiej karierze. Rivaldo zaliczył później jeszcze nieudany epizod grając w AC Milan, ale nikt nie może odebrać mu faktu zdobycia Ligi Mistrzów z tym klubem. Pod koniec swojej kariery Rivaldo był jeszcze gwiazdą ligi greckiej, gdzie cieszył swoją świetną grą fanów Olimpiakosu, a następnie AEK Ateny. Na koniec kariery postanowił jeszcze zagrać w rodzimej lidze brazylijskiej. Jako piłkarz „Canarinhos” wystąpił w 74 spotkaniach zdobywając 34 gole. Czarował szczególnie na Mundialu w 2002 i wraz z reprezentacją mógł wznieść w górę Puchar Świata.

Rivaldinho

źródło: transfermarkt.pl

Czy włodarze Cracovii na pewno dobrze zweryfikowali umiejętności syna byłego świetnego reprezentanta Brazylii? Kosztował on aż 300 tysięcy € co na polskie warunki jest naprawdę dużą sumą i ciężko powiedzieć, żeby Rivaldinho spłacił je swoją postawą na boisku. Swoją karierę rozpoczynał w brazylijskim Mogi Mirim, a w 2015 roku doszło do bardzo niecodziennej  w futbolu sytuacji, kiedy to ich zespól wygrał w ligowym starciu 3:1, a bramki strzelali.. tak, tak ojciec z synem! Calkiem przyjemne początki, jednak kariera młodego Rivaldinho z pewności miała wyglądać dużo bardziej okazale. W kolejnych latach trafił do Europy, gdzie reprezentował ze zmiennym szczęściem takie kluby jak Dinamo Bukareszt czy Lewski Sofia. Do wspomnianej przeze mnie już Cracovii trafił z rumuńskiego Viitoroul Constanca. Obecnie Rivaldinho prezentuje się nader mizernie i nie znajduje uznania w oczach trenera Probierza. Częściej Brazylijczyk występuje w spotkaniach III-ligowych rezerw gdzie oglądać mogą go kibice takich miast jak Tomaszów Lubelski czy Sieniawa.

Źródła:

  1. https://devilpage.pl/index/news/komentarze/61156/cruyff-kontuzje-zatrzymaly-moj-rozwoj-w-manchesterze-united/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *